13 sierpnia 2012

Wygrywający w życie

Mam problem z głową. Jestem zbyt inteligentny i potrafię przejrzeć ludzi. Chodzę od 3 lat po różnych psychologach, psychiatrach i neurologach w Warszawie. Bez skutku - żaden nie jest w stanie mi powiedzieć, co jest ze mną nie tak. Pewność siebie, naturalne cechy.
Zawsze chciałem być osobą zwyczajną. Patrzyłem się 'w dół' na ludzi, na samym dnie, sam brodząc po uda w bajorze zwycięstwa.

Zawsze byłem śmiały, z tego powodu zacząłem grać w teatrze. Brak tremy, wszyscy na mnie patrzą, światła na twarzy. Świetne uczucie na deskach, po zejściu uniesienie. Kochałem to. Przestałem jednak się udzielać, gdyż teatr nie był szczytem moich możliwości, a do tego wolałem poświęcać się innym hobby - miałem nadzieję, że więcej czasu, który zawsze zajmował mi teatr, przeznaczę właśnie na nie.

Jednak gdy wracałem do swojego mieszkania, siadałem do komputera i lurkowałem chany. Internet również miał swój wkład w polepszenie mojego życia. Siedziałem wciąż w domu, gapiąc się w monitor, w litery i słowa, w zdjęcia, w chore gówno, które tak mnie odpychało. Sam nie stałem się tym gównem, jestem teraz tym bardziej pewny że nigdy nie stanę się częścią tego śmierdzącego jeziora fekaliów zwanym chanem.

Mam dobrą figurę, nie potrzebuje okularów. Lubię się myć – uwielbiam wodę, od kiedy zacząłem chodzić na basen w przedszkolu (do dziś mam świetny wyniki w pływaniu (serio)). Włosy niemal zawsze porządnie uczesane. Mam dzięki basenowi pojemne płuca i nienajgorszą kondycję, dlatego uprawiam dużo sportów. Uznałem niedawno, że dodatkowo zacznę robić ćwiczenia i już teraz widać wyniki – lepsze mięśnie brzucha, większa klata. Poza tym, jeszcze lepsza sylwetka nikomu nie zaszkodzi, a niejedna dziewczyna tym bardziej uzna mnie za interesującego dzięki temu.

Wśród was jest niewielu takich jak ja. Większość to anony, którzy przegrywają w życie. Chciałbym wiedzieć, co to za uczucie. Nigdy go nie znałem.
Zastanawiałem się kiedyś, czy nie powinienem się zabić. Rozważając wszystkie za i przeciw, uznałem, że tak będzie najlepiej. Nikomu nie będzie smutno że nigdy nie dojdzie do mojego poziomu. Opłakiwałaby mnie nie tylko moja rodzina (pewnie przez długi czas - zawsze byłem człowiekiem sukcesu, chętnym do pomocy i ulubieńcem całej rodziny), ale też wielu znajomych i kobiet. Oni pomagali mi, ja odpłacałem się tym samym.

Nie wiem dokładnie, co to znaczy 'piwniczane życie'. Mimo to, że jestem na nie wściekły. Może uznacie, że bez powodu, bo go nie poznałem. Właśnie to jest zapalnikiem - zawsze chciałem żyć tak jak inni, martwić się o drobnostki, nie móc znaleźć sobie partnerki, mieszkania, pracy. Zamieszkać w obskurnym bloku z płyty, nie móc spłodzić syna, posadzić co najwyżej trawę pod blokiem na które i tak sr#łyby psy sąsiadów. Jednak jestem zbyt w czepku urodzony, by się na to porwać. Gdybym chciał mocno, może to byłoby realne. Ale nie mam motywacji. Życie do tej pory przyzwyczaiło mnie, że jestem władcą, i wszystko mi w życiu zawsze wychodzi.

Byłem panem w szkole. Mimo że jestem dość średniej postawny (185cm wzrostu ku##o, 80kg wagi), bali się mnie wszyscy w szkole, od koksów po nauczycieli. Zawsze to wykorzystywałem przeciwko ludziom ze słabszą wolą od mojej. Poniżanie, pobicia - częściej wracałem do domu mercem dyrektora niż rowerem czy autobusem z plebsem. Przez to właśnie kocham ludzi - za to, że na odrobinę agresji reagują jak potulny piesek, który kaja się przed swoim właścicielem jakby go zawiódł.

Jestem wspaniały, anony. Daje wam mój profil na gronie, wystalkujcie sobie, co chcecie. I tak g#wno mnie juz to obchodzi.

inb4 atencyjna ku##a - mam innych znajomych, którym mógłbym opowiedzieć o mnie. W tej chwili jesteście po prostu jedynymi osobami w pobliżu, którym mogę opowiedzieć o sobie.